Forum WWW.GAYCITY.COM.PL Strona Główna WWW.GAYCITY.COM.PL
Wejdź i zarejstruj się ponownie
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Miłość aż po grób

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum WWW.GAYCITY.COM.PL Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
stasiu177
VIP
VIP



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 765
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa

PostWysłany: Wto 11:16, 11 Lip 2006    Temat postu: Miłość aż po grób

- Marco!! Idziemy, zaraz ciotka przyjedzie z rodzinką, trzeba jeszcze posprzątać dom – krzyknęła do mnie Martyna z wyraźną miną nie zadowolenia, że mnie się dziś udało przeskoczyć wszystkie przeszkody a jej nie.
- Już idę, powiem tylko cześć Pani Ani.
Pobiegłem do służbówki położonej kawałek od stajni. Bardzo lubiłem to miejsce. Maleńki murowany domek z jednym pokojem, łazienką i niewielkim aneksem kuchennym. Położone między stajnią a halą ujeżdżeniową w towarzystwie niskich wierzb. Najbardziej mnie urzekał kominek w saloniku. Ogromny, mogłaby do niego wejść mała dziewczynka. W porównaniu do rozmiarów pokoju był naprawdę duży. I zawsze palił się w nim ogień wieczorami. Tak było i tym razem. W pokoju siedziały trzy instruktorki z winem w ręku i jakiś młody facet góra 21-22 lata.
- My już z Martyną lecimy. Dowidzenia
- Czemu Ty cały czas z tym dowidzenia – powiedziała lekko oburzona Pani Kasia – przecież jesteś tylko z 4 lata młodszy od nas już nie przesadzaj
- Okej jak chcecie mogę mówić „cześć” – powiedziałem zadowolony, że w końcu mogłem przejść na ty – To cześć
- Czekaj, czekaj Marcin – zatrzymała mnie Ania – Pójdziesz z Markiem, trzeba pozamykać stajnie, okej??
- Okej, okej.
Wyszliśmy ze służbówki.
- Jak już wiesz jestem Marek – przedstawił się w niecodzienny sposób obejmując mnie ramieniem – mam nadzieje ze zostaniemy dobrymi kolegami
Ja automatycznie wyślizgując się spod ramienia odpowiedziałem
- Czas pokaże.
Pozamykaliśmy wszystkie stajnie i boksy w milczeniu.
- Może napijesz się z nami winka, co?? – Spytał Marek
- Nie, dzięki mam obowiązki w domu – powiedziałem z nieukrywanym szczęściem – to cześć
- Cześć do zobaczenia jutro
- Żebyś się nie zdziwił – powiedziałem pod nosem kierując się do wyjścia.
Niestety dnia następnego miałem się zajmować dzieciorami ciotki. Straszne bachory krzyczą i hałasują więcej niż roboty drogowe pod domem.
- Nie to już jest przesadza – powiedziałem do mamy- jeszcze trochę więcej hałasu i zbzikuje. Idę do Lambady
- Idź – powiedziała mamuśka z naburmuszona miną – tylko żebyś później do mnie nie przychodził i o nic nie prosił
Poleciałem do pokoju. Bryczesy, czapsy, toczek, palcat, buty. Okej wszystko lecę.
Po drodze dostałem sms „ Poznałem kogoś, mieszka niedaleko mnie. Jest cudowny. Wybacz Staś, ale chyba nici z naszego związku”. No żesz kurrwa, tylko tego brakowało. Ech, „ Po co mi to piszesz, myślisz ze dam Ci błogosławienie. Kuźwa żeby wam nie wyszło i żebyś się sparzył będziesz miał nauczkę”. W tym momencie przyspieszyłem kroku, zacząłem biec, łzy rozmazywały mi wszystko. Wpadłem do stajni do boksu Rowenty. Siadłem w rogu i zacząłem się uspokajać.
- Czego Ty tam szukasz Marcin – tak to Marek, kurde jeszcze jego tu tylko brakowało.
- Wykopaliska sobie robię – odpowiedziałem z wyraźnym podtekstem „Spadaj” – gdzie jest siodło Rowenty, bo widziałem, że nie ma go w siodlarni??
- Aaaa w służbówce. Jeździłem wczoraj na niej i później czyściłem. Zapomniałem odnieść.
Jak on śmiał jeździć na mojej Rowencie? W tym momencie wstałem i ujrzałem anioła. Dopiero teraz w pełni widziałem jego twarz. Ciało miał dobrze zbudowane. Mięśnie tam gdzie trzeba i pięknie opinające się jeansy na krągłym tyłeczku. Typ kowboja, ale to już widziałem wczoraj. Dopiero w świetle zachodzącego słońca zauważyłem jego cudowne męskie rysy, jasno zielone oczka, duże, pełne usta, lekki zarost, i nos. Złamany, więc albo lubił się bić albo był takim gamoniem, że się potykał o własne buty.
- A mogę wiedzieć, z jakiej to racji jeździłeś wczoraj na moim koniu?? – Jednak nie odpuściłem – chyba jest napisane na boksie koń prywatny nie??
- Już już już nie denerwuj się tak, Ania mnie prosiła, bo skarżyłeś się ze cos ma kopytami chyba.
- Prosiłem o to Anie nie ciebie – nie odpuszczałem agresja rosła we mnie jeszcze bardziej, wpływ dzisiejszego dnia na mnie był bardzo widoczny
- No uspokój się Ania poprosiła mnie, mam większe doświadczenie niż ona
- Dobra luz, ale następnym razem jak o cos proszę Anie to ma to Ania zrobić a nie ktoś, kogo pierwszy raz widzę na oczy i nie wiem, jakim jest jeźdźcem. Okej??
- No dobra. Już Ci przynoszę siodło i resztę.
- Czekam.
Naprawdę zdenerwowałem się zaistniałą sytuacją. Wziąłem szczotkę i zgrzebło. Zacząłem czyści Rowente. Ale o dziwo była czysta.
- Wyczyściłem CI ja żebyś nie był na mnie zły, ale widzę, że to nie pomogło
- Lubię czyścić konie, pomału zbierasz u mnie coraz więcej minusów.
Odebrałem od niego siodło, uprząż.

Tego dnia nawet wieczorem po 20 było czuć upał. Jechałem na Rowencie chyba już od pół godziny.
- No dobra moja kochana. Galop!!
Ech posłuchała od razu. Cudowne uczucie wiatru na ciele i jedności z naturą. Pojechałem nad skałki. Siedziałem na trawie tak długo, aż się zaczęło robić ciemno.
- Okej Rowencia lecimy, bo już ciemno się robi.
Pognaliśmy z powrotem. W pewnym momencie, Rowenta się potknęła. Przewróciła a ja wystrzeliłem jak z procy lądując 40 metrów dalej. Straciłem przytomność. Po paru minutach poczułem cos ciepłego na twarzy. Tak to Rowenta mnie lizała.
- No już Rowentuś leć do stajni zawiadom kogoś, bo Marcinek się ruszyć nie może.
Po czym chlasnąłem ja palcatem w zad. Na całe szczęście pogalopowała do Stadniny. Teraz tylko czekać na pomoc. Tylko, co ja sobie zrobiłem, wszystko mnie boli a niczym nie mogę ruszyć. Zasnąłem. Zmęczenie i straszny ból dały się we znaki. A może zemdlałem. Nie wiem, ale nagle poczułem, ze jestem przez kogoś niesiony.
- Nic mu się nie stało w kręgosłup całe szczęście. Jest cały. Boże, jaka on ma piękno twarz, szkoda, że teraz tak pokiereszowana przez żwir. – Tak to Marek....Dziwnie te słowa zabrzmiały no, ale cóż
- No tak mnie możesz nosić cały czas- zaśmiałem się lekko, ale poczułem straszny ból w klatce piersiowej, chyba mam połamane zebra
- Odzyskał przytomność, kurrwa, kiedy ta karetka tu przyjedzie.
- Już ja słychać – tym razem to był głos Ani
Po chwili podjechała karetka. Zostałem wrzucony na nosze. I wsadzony do ambulansu.
- Nie wolno nikomu wsiadać do karetki – krzyknął sanitariusz
- Ale, ja nie chce sam...- Krzyknąłem czując napierający lęk przed samotnością w tym dziwnym pojeździe – Marek!! – Krzyknąłem przeraźliwie, gdy zamknęły się drzwi
- Proszę się nie denerwować, zaraz podam jakiś zastrzyk na uspokojenie
- Z pawulonu?? – Powiedziałem ironicznie, jednak ból przezwyciężył znów straciłem przytomność.
Obudziłem się dnia następnego. Przynajmniej mi się tak zdawało. W szpitalu. Przy łóżku oczywiście matka i Martyna.
- Synuś. Jak się czujesz??
- Wszystko mnie boli, długo tu leżę?? – Spytałem oczekując odpowiedzi „ od wczoraj”
- Leżysz tu od tygodnia, strąciłeś przytomność, lekarze nie mogli Cię wybudzić. Pan doktor powiedział, że jak organizm się zregeneruje to sam się obudzisz. No i się obudziłeś całe szczęście.
- A co mi się stało, znaczy, jakie obrażenia??
- Masz złamane 4 żebra, przebite płuco, stłuczone nadgarstki, skręcona kostkę i pęknięta kość udową.
- HEHEHE to nie tak źle no nie – jak zawsze odzywał się mój czarny humor
- Oj przestań strasznie się martwiliśmy.
- Był u Ciebie ten Marek z Lambady. Przychodzi codziennie, dziś tez był, ale musiał iść. – Powiedziała Martyna z dziwnym błyskiem w oku
W szpitalu spędziłem jeszcze dwa tygodnie. Wyszedłem o własnych siłach, prawie całkowicie zdrowy. Przez trzy miesiące ograniczałem się do siedzenia w domu i w szkole. Miałem zakaz zbliżania się do stadniny. Cierpiałem strasznie z tego powodu. A drugim powodem, z jakiego cierpiałem to to, iż nie mogłem ujżec Marka. Nie przyszedł ani razu już do szpitala. Może dowiedział się ze się obudziłem, może.....Sam nie wiedziałem, czemu. W listopadzie nie wytrzymałem, zaraz po szkole poleciałem do Lambady.
- Moja kochana Rowento, uratowałaś mi życie
- I nie tylko ona – usłyszałem głos Kaśki za sobą
- Jak to nie tylko ona??
- Przybiegła pod służbówkę, ale myśleliśmy, że uciekła Ci z ujeżdżalni. Dopiero Marek zauważył, że jest bardzo niespokojna i wyszedł. Zauważył, że jedno puślisko jest zerwane. Od razu na nią wsiadł i pognał w teren. Anka zadzwoniła po karetkę i pojechała za nim. No i spotkali Cię prawie umierającego. Ale to Marek uratował CI życie.
- Kurde, gdzie on jest musze mu podziękować
- Jest w służbówce. Dobra ja z Kaśką lecimy, bo mamy dwugodzinny teren.
Poszedłem do domku.
- Czemuś mnie chamie nie odwiedził później co?? – Zażartowałem.
Marek trzymał w ręce moje zdjęcie z zawodów Hubertusa. Gdy mnie usłyszał szybko schował je do książki.
- Cześć....Czyli jednak żyjesz??
- Ty to się potrafisz odezwać. He he he
- Sorka – odpowiedział rumieniąc się
- Oj nie przejmuj się nic się nie stało.
- Czekaj naleje nam winka
Podszedł do barku. Ech cóż za cudowne ruchy. Same szorty i krótki podkoszulek od razu widać, że swój. Pięknie umięśnione uda, barczyste plecy. Ech cud miód i orzeszki.
Piliśmy wino już chyba godzinę.
- Jak mogę CI się odwdzięczyć za uratowanie mi życia??
- Heh jest wiele sposobów – powiedział mrugając okiem.
- Hmmmm a jakie masz dokładnie na myśli – przybliżyłem się do niego lekko muskając dłonią jego uda
- No wiele, bardzo wiele – lekko drgnął.
- Hmmmm to może cos podpowiesz
Podpowiedział jak najbardziej, schylił się w moja stronę i lekko dotknął ustami moich ust. Poczułem, że wszystko we mnie wrze. Zapach seksu było czuć w całym pomieszczeniu. Wtuliliśmy się w siebie. Zaczęliśmy się całować. Badaliśmy każdy skrawek naszych ciał. Temperatura w pokoju wzrosła....... tylko skrzypiącą kanapę było słychać.

Rozeszliśmy się z Markiem po roku. Nie pasowaliśmy do siebie. Ja chciałem wiele zmienić, on chciał pozostać przy seksie. Mnie to nie odpowiadało. Dwa lata później znów miałem wypadek w terenie. Leżałem w śpiączce dwa miesiące. Podobno Marek przychodził do mnie i przepraszam mnie za swoja nie dojrzałość. Obiecał, że jak wyzdrowieje to znów będziemy razem. Niestety mój organizm nie wytrzymał po dwóch miesiącach śpiączki zmarłem. Marek tego samego dnia rozbił się samochodem. Zostaliśmy rozsypani na tym samym polu. Nadal czuje jego bliskość. W końcu oboje jesteśmy szczęśliwi....

Nie straćcie tego, co takie piękne, pielęgnujcie swą miłość


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kwadrat
VIP
VIP



Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: opolskie

PostWysłany: Wto 15:41, 11 Lip 2006    Temat postu:

Opowiadanko bardzo ciekawe, z kilometra czuć że kochasz konie Stasiu, zresztą tak jak ja. Ale zakończenie mnie zszokowało. :/

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Elendil
Mało aktywny
Mało aktywny



Dołączył: 14 Maj 2006
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Wto 17:41, 11 Lip 2006    Temat postu:

Tak mi się też strasznie to opowiadanko sposobało ale jak doszedłem do końca to prawie się popłakałem.Kolejny super przykład opowiadanka bez bardzo widocznego seksu które wspaniale się czyta.Pozdrawiam i czekam na kolejne:-)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
carol91
VIP
VIP



Dołączył: 09 Cze 2006
Posty: 184
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Wto 10:52, 18 Lip 2006    Temat postu:

jakie cnotliwe...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
tomekk21
VIP
VIP



Dołączył: 10 Paź 2005
Posty: 555
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gród KRAKA

PostWysłany: Czw 23:51, 17 Sie 2006    Temat postu:

No kto by pomyślał że Słoneczko ma taką fantazję.

Niestety mój organizm nie wytrzymał po dwóch miesiącach śpiączki zmarłem.

Ale jak to zdanie przeczytałem to już prawie z krzesła spadłem, tak się śmiałem. Wiem że nei powinienem, w końcu umarłeś. Ale sie nie mogłem powstrzymać. Z pewnością konstrukcja tego framentu mówiącego o śmierci była przemyślana i miała na celu wyrażenie konkretnego przesłania. Odczytuję je bardzo wyraźnie Very Happy Very Happy Very Happy

Pisz dalej Słoneczko, tylko se nowego bohatera znjadź, bo siebie uśmierciłeś Very Happy Very Happy Very Happy :*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
tomjay
VIP
VIP



Dołączył: 29 Cze 2005
Posty: 566
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 21:13, 29 Sie 2006    Temat postu:

Ja sie tez niezle rozesmialem po tym zdaniu Very Happy
"Cholera jasna, nieboszczyk do nas pisze!!"


Generalnie opowiadanie na poziomie, bez bezsensownego rzniecia sie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum WWW.GAYCITY.COM.PL Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin